czwartek, 22 października 2015

Taniec Piąty


~Dziwni z pozoru, idealni w środku~

     Jego serce kołatało coraz mocniej i czuł, jak obija mu się o żebra. Siedział na zwykłym krześle czekając na piękną blondynkę, która miała sprawić mu przyjemność. Nie mógł się doczekać, aby dotknąć jej filigranowego ciała zakrytego jedynie kawałkiem materiału. Czarnego materiału.
     Niedługo potem seksowna dziewczyna zawitała w pokoju i od razu zabrała się do pracy. Cicha, nastrojowa muzyka roznosiła się po pomieszczeniu, a on czuł coraz większe podniecenie. Napięte mięśnie, stłumione pożądanie. Starał się trzymać wszystkie swoje instynkty na wodzy, jednak zbyt bardzo go kusiła. Ułożył dłonie na jej biodrach i mógł poczuć wystające kości blondynki. Wiła się przed nim nawet nie zdając sobie sprawy, jak walczył sam ze sobą. Nie potrafił usiedzieć spokojnie, kiedy tak eksponowała swoje ciało. Dotykała się w miejscach dla niego zakazanych, a on błagał, by to się nigdy nie skończyło. By już zawsze tańczyła tylko dla niego.
     Dotykał 'bezpiecznych' miejsc, a ona mu na to pozwalała nawet się nie krzywiąc. Pozwalała mu, ponieważ sprawiało jej to przyjemność. Młody, przystojny mężczyzna nie pragnący nic więcej, prócz tańca. I jakże myliła się w tej jednej kwestii. Chciał jej całej. Ciała, serca i duszy. Wszystkiego, co mogłaby mu oddać już na zawsze. By była jego. Tylko i wyłącznie. Nie znał jej, ale chciał poznać. Wszystkie sekrety, które skrywała. Mimo swej idealności musiała mieć tajemnice. Bo każdy je miał.
     -Jak masz na imię? - spytał przerywając na chwilę jej taniec.
     Spojrzała na niego podejrzliwie, wzrokiem chcąc wtargnąć w jego myśli. Dzikie, szalone myśli, które wariowały. Było ich mnóstwo, mieszały się ze sobą tworząc jeden, wielki bałagan. A on czasem nie potrafił sobie z nim poradzić. Worek treningowy, rękawice i cisza sprawiały mu ulgę i obniżały jego stres. Kilka mocniejszych uderzeń, pot i zmęczenie wystarczyły, by opanował swe natarczywe przemyślenia. Czasem zbyt dużo analizował, ale przecież był wariatem.
     -Candy - odparła podchodząc bliżej. Nachyliła się tuż nad jego uchem i wyszeptała - Klienci nazywają mnie Candy.
     Powoli zaczęła się odsuwać, ale ubiegł ją młody mężczyzna łapiąc jej chudy nadgarstek i ciągnąc w swoją stronę, przez co wylądowała na jego kolanach. Delikatnie pogładził jej policzek przyglądając się jej niebieskim oczom, które go paraliżowały.
     -Cukiereczku, a jeżeli powiem, że nie chce być tylko klientem? - spytał, a jego wzrok spoczął na czerwonych ustach dziewczyny.
     -Klient zawsze pozostanie klientem - odparła wyjawiając mu jedną ze swoich zasad, których solidnie przestrzegała - Nawet tak bardzo przystojny, jak pan - dodała uwodzicielskim głosem i przejechała ręką po jego gęstych, czarnych włosach.
     Prychnął pod nosem na jej słowa i wstał trzymając ją w objęciach. Była lekka niczym piórko, a on nigdy nie sądził, że będzie tak blisko niej na pierwszym spotkaniu. Jeżeli taniec za pieniądze można było nazwać spotkaniem. Postawił ją na ziemi i spojrzał prosto w oczy.
     -Gdybym miał sześćdziesiąt lat, mogłabyś mówić do mnie per pan, ale jeszcze daleko mi do tego wieku.- uśmiechnął się lekko - Mam na imię Zayn - zaakcentował dokładnie każdy wyraz - Dziękuję, za taniec - dodał i wyszedł.
     Zostawił ją na środku pomieszczenia, podobnie, jak poprzedniego wieczoru, lekko zdezorientowaną, ale również zadowoloną. Kusiła swoim wdziękiem i seksapilem, dzięki czemu była pewna, że przyjdzie po więcej. Dużo więcej. Zaintrygował ją swoją porywczością, nutką tajemniczości i pewności siebie. Mężczyzna inny niż wszyscy, który wie czego chce i dąży do tego, aby to mieć.



~*~


     Myśli wirowały jej w zawrotnym tempie, a każda dotyczyła jednej osoby. Wysoki, ciemnooki, włosy czarne, jak smoła, kilkudniowy zarost. Był przystojny. Był piękny. Nigdy nie spotkała mężczyzny za razem tak pociągającego, a trudnego do zinterpretowania. Pragnął jej tańca od dłuższego czasu, jednak nie doczekał do jego końca wychodząc. Głupiec nie wiedzący czego chce, a może mędrzec udający przed innymi? Sam w sobie był jedną, wielką zagadką trudną do odgadnięcia. Tylko nieliczni potrafili go rozgryźć i zdobyć jego zaufanie. Bo on szukał w ludziach pokrewieństwa. Szukał wariatów takich, jak on. Zbyt perfekcyjnych, zbyt dokładnych.
     Ale ona nie wiedziała nic o jego zamiarach. Dla niej był zwykłym klientem, który po prostu był pewny siebie. Pewny swej wartości, inteligencji i błyskotliwości. Mężczyzna z klasą posiadający niezliczoną ilość informacji na temat tego, jak świat jest pokręcony. Miliardy osób pełnych dziwactw i odskoczni. Pełnych sprzeczności i niezdecydowania. Pełnych obaw.
     -Nad czym tak dumasz? - usłyszała głos swojej najlepszej przyjaciółki i odwróciła w jej kierunku głowę.
     Uśmiechnęła się do niej ciepło i wróciła do zmywania swego dzisiejszego makijażu. Pozbywała się swojej codziennej maski przybieranej, by inni głowili się, jaka jest naprawdę. Tak samo odważna, jak w tańcu czy raczej nieśmiała i pełna strachu przed światem. Ale czy seksowna tancerka mogła być szarą myszką wśród znanych jej ludzi? Przecież to absurd!
     -Jeden klient - odezwała się wreszcie -Jest - otworzyła buzię, by kontynuować, ale zaraz potem ją zamknęła zastanawiając się, jak właściwie ma go opisać - Inny - dodała i spojrzała na ciemnowłosą.
     Dziewczyna spojrzała na nią spode łba lekko zdziwiona i zdezorientowana wypowiedzią swojej przyjaciółki - Jak to inny? - spytała unosząc brwi.
     -Nie mam pojęcia, jak to wyjaśnić. Po prostu. Sprawia wrażenie, jakby żył w kompletnie innym świecie, który jest niesamowicie daleko, a jednak tak blisko. Czuję, że dzieli mnie od niego krok, może dwa - oznajmiła i w duchu zaśmiała się ze swoich słów.
     Ale taka była prawda. Dokładnie to czuła i trudno jej było to wytłumaczyć. Chciała mówić, krzyczeć, ale nie potrafiła dobrać odpowiednich słów. Bo kiedy chciała opisać tego nadzwyczaj dziwnego mężczyznę formowała jej się, sporych rozmiarów, gula w gardle. Trudna do przełknięcia.
     -To kompletnie porypane - Katherine podeszła do niej i objęła ramieniem uśmiechając się szeroko - Ale czy nie takie już jesteśmy? - zaśmiała się.
     -Dokładnie takie - blondynka zawtórowała jej i również wykrzywiła usta w szerokim uśmiechu.





     Siedział w domu na swojej kanapie próbując opanować szalejące w nim emocje. Radość, szczęście, ból, smutek, złość. Wszystko naraz mieszało się w jego ciele tworząc mieszankę wybuchową. Ciągnął za swoje włosy i jak mantrę powtarzał jedno słowo. Dziwak. Jeszcze sam do końca nie potrafił zrozumieć swojej inności. Bo był inny, niesamowicie inny, a ona była taka sama. Różnili się i pasowali do siebie jednocześnie.
     Wazon stojący dotychczas na szklanym stoliku obok kanapy już dawno został rozbity o ścianę. Nie potrafił przezwyciężyć chęci uderzenia w coś, ale nie chcąc ranić swych knykci rozbił naczynie. Nie wytrzymując ani chwili dłużej wstał nagle z zajmowanego miejsca i podszedł do zawieszonego w jego pokoju worka treningowego. Założył rękawice bokserskie i oddawał cios za ciosem. Precyzyjny, z taką samą siłą. Mięśnie napięte miał do granic możliwości, a swe uczucia wyładowywał na nie mającej ich rzeczy. Szalał, a jego zmysły wcale mu nie pomagały. Wciąż czuł jej zapach, jej delikatne ciało pod palcami. Jej piękne, niebieskie oczy wciąż uważnie skanowały jego sylwetkę. Wciąż mąciła mu w głowie swą urodą, seksapilem i wszystkim innym.
     A on uderzał. Każda myśl przekładała się na cios. Każdy cios przekładał się na myśl, których nie ubywało, a wręcz przeciwnie - przybywało. Jego umysł nie potrafił wyrzucić żadnej z nich, bo według niego każda była ważna, a następne jeszcze ważniejsze. Nie potrafił tylko wytłumaczyć sobie, dlaczego jedna osoba potrafiła wywołać w nim, aż tyle sprzecznych emocji. Zbyt sprzecznych.
     Upadł na podłogę zbyt zmęczony, by znów uderzać. Oparł się o zimną ścianę i nabrał głęboko powietrza. Przetarł mokre od potu czoło i przeciągnął przez głowę czarną koszulkę. Rzucił ją gdzieś w głąb pokoju i znów odetchnął. Jego klatka piersiowa unosiła się w bardzo szybkim tempie, a serce waliło dwa razy szybciej. Adrenalina buzowała w jego ciele, a on czuł się dużo lepiej niż kilkanaście minut wcześniej. Podniósł się i pokierował do kuchni, gdzie z lodówki wyjął butelkę zimnej wody. Odkręcił ją i duszkiem wypił całą zawartość, która orzeźwiła nie tylko jego ciało, ale także umysł.
     Nie potrafił. Nie mógł. Nie chciał pozbyć się jej ze swojej głowy. Ze swojego życia. Postanowił zrobić wszystko, by nie był jedynie klientem. By nie został szybko zapomniany.
     -Przecież jestem wariatem - zaśmiał się sam do siebie opierając rękami o blat wyspy kuchennej.
     Miał racje. Był wariatem, skończonym wariatem. Podejmował zbyt pochopne decyzje, ale przecież nie każda musiała być zła. Przecież tyle razu już mu się udawało. Dlaczego w ogóle się przejmował? Uśmiechnął się pod nosem, a oczy zabłysły mu na samą myśl. Już wiedział. Był pewien i nie mógł się wycofać.





Od autorki:

Nawet nie pytajcie, bo nie wiem, co planuje Zayn. Muszę to przemyśleć xD
Mam nadzieje, że się podoba i trochę Was zaskoczyłam, ponieważ rozdział jest dużo wcześniej niż poprzednie.
Zostaw coś po sobie!

2 komentarze:

  1. Kiedy dodasz niwy rozdział ? wszystkie dotychczasowe przeczytałam jednym tchem błłłłłłłłagam dodaj nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie, zapraszam na wattpada, gdzie znajdziesz dalsze rozdziały. Po prawej stronie bloga masz link pod tytułem 'wattpad'. Moja nazwa @MerGreyx

      Usuń