wtorek, 13 października 2015

Taniec Czwarty


~Zapomnij o wszystkim choć na chwilę~


     Rozpuściła swoje blond włosy i przeczesując je palcami sięgnęła po tusz do rzęs. Uważnie nakładała go w okolicy oczu. Kiedy skończyła do ręki wzięła kolejny kosmetyk. Czerwona szminka zawitała na jej pełnych ustach, które optycznie chciała powiększyć dzięki konturówce. Jej zwyczajowy makijaż 'do pracy' prezentował się dzisiaj zupełnie inaczej niż zwykle. Bardziej delikatny, mniej ostry. Lekkie muśnięcia czarną kredką na linii górnej i dolnej powieki. Brak cienia czy różu na policzkach. Wszystko dokładnie zrobione, idealnie równe. Nigdy jeszcze tak bardzo się nie starała, a przecież nie miała powodu.
     Spryskała szyje swoimi ulubionymi perfumami i ozdobiła ją cieniutkim, złotym łańcuszkiem z zawieszką w kształcie księżyca. Nie potrzebowała wiele ozdób, bo to nie one zdobiły ją, tylko ona je. Sama w sobie była ozdobą. Miła w dotyku, blada skóra pokryta kilkoma tatuażami. Kolczyk w pępku, pod obojczykiem, na szyi i w nosie. Lubiła to. Podobały jej się i nie miała zamiaru czegokolwiek się pozbywać. Zarówno tatuaże, jak i kolczyki były częścią niej, z którą nie chciała się rozstawać. I mimo faktu, że rodzice zawsze ją za to krytykowali - nie zmieniła nic.
     Prawą rękę zdobił napis 'How many nights does it take to count the stars'. Lewą natomiast kilka innych napisów, wzorów, liczb. Wszystkie były ważne, wszystkie znaczyły co innego. I ktoś może powiedzieć, że była głupia tatuując sobie to wszystko. Ale ją to nie obchodziło. Bo miała zdanie innych głęboko w poważaniu. Była typem osoby towarzyskiej, lecz uważającej w doborze przyjaciół. Nie każdy wart był jej uwagi i czasu, którego każdemu z nas brakuje. Ceniła sobie inteligencje, poczucie humoru, znajomość swojej wartości. Nie lubiła, kiedy ktoś siebie przeceniał w nadmiarze, ale nie pochwalała też egoizmu i samouwielbienia.
     -Candy? - usłyszała wołającą ją Ivy.
     -Tak? - spytała odwracając się do niej twarzą.
     -Za pięć minut wykonujecie z dziewczynami układ do 'Your Body'. Pospiesz się, jeżeli chcesz mieć jutro wolne - posłała jej ciepły uśmiech i zniknęła za drzwiami garderoby.
     Blondynka jeszcze raz przeczesała włosy i zakładając na twarz czarną maskę przeszła 'za kulisy', gdzie czekała reszta tancerek. Ubrane były podobnie do niej, a niektóre miały peruki. Jako jedyna miała zakrytą twarz, ale na tym polegało całe przedstawienie. Dało się usłyszeć ciche rozmowy, śmiechy czy drobne uwagi na temat układu. Lindsay próbowała wypatrzeć między wszystkimi swoją przyjaciółkę. I po kilkudziesięciu sekundach jej się to udało. Stała w kącie oparta o zimną ścianę. Zapatrzona w ekran swojego telefonu nie zauważyła zbliżającej się do niej dziewczyny. Panna Collins stanęła tuż obok niej i zaglądając przez ramię próbowała zobaczyć kim była osoba, z którą wymieniała wiadomości.
     -Ładnie tak wgapiać się w cudzy telefon? - zapytała ciemnowłosa ukrywając chęć zaśmiania się.
     -A ty w mój możesz - odpyskowała jej zanosząc się cichym śmiechem - Do kogo tak drukujesz - przy ostatnim słowie zrobiła w powietrzu cudzysłów palcami.
     -Z Derek'iem. Cały czas chce, abym się z nim umówiła, a ja próbuje go spławić. - westchnęła spuszczając wzrok.
     -Przecież mówiłaś, że go lubisz. Przeszło ci?
     Katherine spojrzała na swoją przyjaciółkę i chwile wstrzymała się z odpowiedzią. Nie wiedziała, jak wyjaśnić jej swoją obawę, co do przystojnego chłopaka, który się do niej zalecał. Wiedziała, że nie był to dobry powód, ale to właśnie ją martwiło. Starała się ukryć swoje zażenowanie, ale jej policzki same przybrały lekko różową barwę.
     -Candy, to nie takie proste - odezwała się w końcu - Jestem striptizerką, jak myślisz, co będzie sobie o mnie wyobrażał, kiedy się dowie? Nie chce wyjść na puszczalską w jego oczach.
     -Kochanie, nie wyjdziesz - poklepała ją delikatnie ręką po ramieniu - Jest mądry, zaakceptuje to - dodała przyciągając ją do szczelnego uścisku.
     Pozwoliła jej na chwilę słabości, bo uważała że każdy tego potrzebuje. Swojego łóżka, piżamy, lodów czekoladowych i głupiego, meksykańskiego serialu. Ale teraz nie mogły zrobić sobie babskiego wieczoru, gdyż czekały ich dzisiejsze występy. Chcąc zarabiać musiały pracować.
     -Wychodzicie na scenę! - głośny głos Ivy przedarł się przez wszystkie rozmowy i sprawił, że ustawiły się w rządku do wyjścia.
     Pierwsze nuty piosenki zaczęły płynąc z głośników, a kotara rozsunęła się na pół. Widzowie ujrzeli pustą scenę, na którą po kolei zaczęły wychodzić seksowne tancerki. Wiły się w rytm podkładu muzycznego wykonując odpowiedni układ taneczny. Goście klubu wpatrzeni byli w ich ruchy, a szczególnie mężczyźni. I kiedy Lindsay wyszła na środek od razu przeczesała wzrokiem całą salę. Gdzieś pośród tych wszystkich ludzi dostrzegła jego. I choć go nie znała to wiedziała, że gdzieś już widziała te piękne kości policzkowe.

~*~

     Przyszedł wcześniej. Chciał obejrzeć wszystkie występy, w których brała udział. Najpierw grupowe, później solowe, a na koniec specjalne. Czyli ten, na który tak bardzo czekał. Pragnął już dotknąć jej pięknego ciała, które dotąd mógł podziwiać jedynie z daleka. Chciał aby była jego osobistą tancerką. Tylko i wyłącznie jego. Trochę zbyt tajemniczego mężczyzny, który miał swoje sekrety. Tak samo mroczne, jak on.
     Czekał, aż muzyka zacznie grać, a one wyjdą na scenę, co w końcu się stało. Zgrabne ruchy, seksowne pozy, puszczane w jego kierunku, jak i innych zgromadzonych 'oczka'. Odrzucanie włosów, eksponowanie nóg. Wszystkie były piękne, ale ona była najpiękniejsza. Idealna w każdym calu. Napawał się jej osobą, jak gdyby był ćpunem na głodzie, który natychmiast potrzebował swojego narkotyku, którym była ona. I nie przejmował się nikim. Wszystko wokół niego przestawało mieć znaczenie, bo cały jego umysł zajmowała jedna osoba. Tak cudownie niegrzeczna. Tak niesamowicie kusząca.
     Każdy jego zmysł pracował na najwyższych obrotach. Nawet z tej odległości potrafił wyczuć jej intensywne perfumy, których zapach zapamiętał z wczorajszego spotkania. Czerwone usta, którymi mogłaby całować każdą część jego ciała. I nie pierwszy raz wyobrażał sobie, jak to robi. Delikatnie, dokładnie, sprawiając mu ogromną przyjemność. I być może w tym momencie grzeszył, być może nie powinien, ale chciał. Pragnął jej tak bardzo, że nie zdawał sobie sprawy, iż to nie sen, lecz życie, które zawsze daje nam w kość. Nigdy nie panował nad swoimi myślami, które nie raz chciały go zamęczyć.
     Potarł brodę dwoma palcami i zwilżył wargi. Jego oczy błyszczały z podniecenia, które opanowało całe jego ciało. Wszystkie mięśnie napięte do granic możliwości. Wszystkie instynkty i zmysły jeszcze bardziej wyostrzone. A to z powodu jednej kobiety, której nawet imienia nie znał. Nazywana w klubie Candy sprawiała wrażenie jeszcze bardziej zagmatwanej niż on. Może nad wyraz perfekcyjni wariaci powinni obracać się w swoim gronie? Układać książki kolorami, co chwilę poprawiać zagiętą serwetkę czy źle ułożoną poduszkę. Wszystkie te odchyły były częścią nich, akceptowaną częścią. Ale przecież coś musi być nie tak. Drobne wybuchy złości, bezpodstawne oskarżenia czy chęć mienia ciągłej racji. Inteligentni, tajemniczy, nie dopuszczający do siebie wielu osób. Tylko kilku, najbardziej zaufanych znajomych, którzy znają jedynie namiastek ich historii.
     Przyglądał się jej ruchom, które były idealnie wyćwiczone. Gracja z jaką się poruszała onieśmielała go. I choć nie widział jej twarzy wiedział, że się uśmiecha. Bo to sprawiało jej przyjemność, największą przyjemność. Taniec był jej pasją, którą kochała najbardziej. Odrywała się dzięki temu od rażącej swoim blaskiem rzeczywistości. Zatapiała się w zupełnie inny, nie każdemu znany, świat. Jej własny, obsesyjny świat. Była tam, gdzie nikt inny nie miał prawa wstępu. Skupiała się jedynie na krokach, muzyce i rytmie. W głowie liczyła do trzech starając się utrzymać tempo. Serce waliło jej niemiłosiernie szybko, a oddech stał się płytszy. Lekko zmęczona tańczyła dalej zupełnie nie zwracając na to uwagi. Wiedziała, że jeszcze kilkadziesiąt sekund i piosenka się skończy.
     Nie czekała długo. Ostatnie takty, z każdą chwilą coraz cichsze. Ukłony, oklaski i wiwaty. Goście zadowoleni z występu nie mogli doczekać się następnych, które nastąpiły niedługo potem. Kolejne układy taneczne, seksowne dziewczyny, skąpe stroje. Uwodziły, kusiły i zarabiały. Dostawały wysokie napiwki, prezenty. Wszystko czego zapragnęły było ich. Nie musiały robić wiele. Wystarczyło pokazać kawałek ciała, a mężczyźni szaleli. Byt prosty, łatwo poddający się ich zagraniom. Były bystre, sprytne i piękne.
     -Genialny występ, dziewczyny! - usłyszały pochwałę od swojej szefowej, a chwilę później każda z nich została poczęstowana kieliszkiem szampana.
     -Aby każdy wieczór był tak udany! - krzyknęła któraś z nich i razem wzniosły toast.
     Alkohol rozlał się po ich lekko zmęczonych ciałach i na chwilę zawładnął umysłami. Dopiły go do końca i zaczęły przebierać się i przygotowywać do następnego występu. Gotowe rozpoczęły kolejny taniec, jeszcze bardziej erotyczny niż poprzedni.




Od autorki:
Wstawiam niechętnie tu rozdział, ale pomyślałam, że może warto. Jeżeli nie pojawi się tu choć jeden komentarz przenoszę się na wattpada i nie będę tu nic więcej wstawiać. 

3 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział:) Zapraszam do mnie:
    http://crazy-in-love-selena.blogspot.com/
    http://opowiadanie-o-jb-i-sel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do zakładki 'spam', inaczej nawet nie przyjdzie mi na myśl, by wejść w podane przez Ciebie linki.

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba, czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń