środa, 30 grudnia 2015

No więc...hej?

Witam Was bardzo serdecznie i na wstępie chcę przeprosić, że nie odzywałam się przez długi czas. Ale chciałam Was poinformować, że wcale nie zrezygnowałam z pisania tej historii. Jest ona kontynuowana (tylko i wyłącznie) na wattpad, gdzie serdecznie zapraszam - https://www.wattpad.com/story/39078079-move-z-m

Mam nadzieję, że ktoś wpadnie i zostawi po sobie ślad. Możecie również śmiało napisać do mnie w wiadomości prywatnej czy choćby na twitterze - https://twitter.com/MerLivGrey . Zawsze odpisuję!

czwartek, 22 października 2015

Taniec Piąty


~Dziwni z pozoru, idealni w środku~

     Jego serce kołatało coraz mocniej i czuł, jak obija mu się o żebra. Siedział na zwykłym krześle czekając na piękną blondynkę, która miała sprawić mu przyjemność. Nie mógł się doczekać, aby dotknąć jej filigranowego ciała zakrytego jedynie kawałkiem materiału. Czarnego materiału.
     Niedługo potem seksowna dziewczyna zawitała w pokoju i od razu zabrała się do pracy. Cicha, nastrojowa muzyka roznosiła się po pomieszczeniu, a on czuł coraz większe podniecenie. Napięte mięśnie, stłumione pożądanie. Starał się trzymać wszystkie swoje instynkty na wodzy, jednak zbyt bardzo go kusiła. Ułożył dłonie na jej biodrach i mógł poczuć wystające kości blondynki. Wiła się przed nim nawet nie zdając sobie sprawy, jak walczył sam ze sobą. Nie potrafił usiedzieć spokojnie, kiedy tak eksponowała swoje ciało. Dotykała się w miejscach dla niego zakazanych, a on błagał, by to się nigdy nie skończyło. By już zawsze tańczyła tylko dla niego.
     Dotykał 'bezpiecznych' miejsc, a ona mu na to pozwalała nawet się nie krzywiąc. Pozwalała mu, ponieważ sprawiało jej to przyjemność. Młody, przystojny mężczyzna nie pragnący nic więcej, prócz tańca. I jakże myliła się w tej jednej kwestii. Chciał jej całej. Ciała, serca i duszy. Wszystkiego, co mogłaby mu oddać już na zawsze. By była jego. Tylko i wyłącznie. Nie znał jej, ale chciał poznać. Wszystkie sekrety, które skrywała. Mimo swej idealności musiała mieć tajemnice. Bo każdy je miał.
     -Jak masz na imię? - spytał przerywając na chwilę jej taniec.
     Spojrzała na niego podejrzliwie, wzrokiem chcąc wtargnąć w jego myśli. Dzikie, szalone myśli, które wariowały. Było ich mnóstwo, mieszały się ze sobą tworząc jeden, wielki bałagan. A on czasem nie potrafił sobie z nim poradzić. Worek treningowy, rękawice i cisza sprawiały mu ulgę i obniżały jego stres. Kilka mocniejszych uderzeń, pot i zmęczenie wystarczyły, by opanował swe natarczywe przemyślenia. Czasem zbyt dużo analizował, ale przecież był wariatem.
     -Candy - odparła podchodząc bliżej. Nachyliła się tuż nad jego uchem i wyszeptała - Klienci nazywają mnie Candy.
     Powoli zaczęła się odsuwać, ale ubiegł ją młody mężczyzna łapiąc jej chudy nadgarstek i ciągnąc w swoją stronę, przez co wylądowała na jego kolanach. Delikatnie pogładził jej policzek przyglądając się jej niebieskim oczom, które go paraliżowały.
     -Cukiereczku, a jeżeli powiem, że nie chce być tylko klientem? - spytał, a jego wzrok spoczął na czerwonych ustach dziewczyny.
     -Klient zawsze pozostanie klientem - odparła wyjawiając mu jedną ze swoich zasad, których solidnie przestrzegała - Nawet tak bardzo przystojny, jak pan - dodała uwodzicielskim głosem i przejechała ręką po jego gęstych, czarnych włosach.
     Prychnął pod nosem na jej słowa i wstał trzymając ją w objęciach. Była lekka niczym piórko, a on nigdy nie sądził, że będzie tak blisko niej na pierwszym spotkaniu. Jeżeli taniec za pieniądze można było nazwać spotkaniem. Postawił ją na ziemi i spojrzał prosto w oczy.
     -Gdybym miał sześćdziesiąt lat, mogłabyś mówić do mnie per pan, ale jeszcze daleko mi do tego wieku.- uśmiechnął się lekko - Mam na imię Zayn - zaakcentował dokładnie każdy wyraz - Dziękuję, za taniec - dodał i wyszedł.
     Zostawił ją na środku pomieszczenia, podobnie, jak poprzedniego wieczoru, lekko zdezorientowaną, ale również zadowoloną. Kusiła swoim wdziękiem i seksapilem, dzięki czemu była pewna, że przyjdzie po więcej. Dużo więcej. Zaintrygował ją swoją porywczością, nutką tajemniczości i pewności siebie. Mężczyzna inny niż wszyscy, który wie czego chce i dąży do tego, aby to mieć.



~*~


     Myśli wirowały jej w zawrotnym tempie, a każda dotyczyła jednej osoby. Wysoki, ciemnooki, włosy czarne, jak smoła, kilkudniowy zarost. Był przystojny. Był piękny. Nigdy nie spotkała mężczyzny za razem tak pociągającego, a trudnego do zinterpretowania. Pragnął jej tańca od dłuższego czasu, jednak nie doczekał do jego końca wychodząc. Głupiec nie wiedzący czego chce, a może mędrzec udający przed innymi? Sam w sobie był jedną, wielką zagadką trudną do odgadnięcia. Tylko nieliczni potrafili go rozgryźć i zdobyć jego zaufanie. Bo on szukał w ludziach pokrewieństwa. Szukał wariatów takich, jak on. Zbyt perfekcyjnych, zbyt dokładnych.
     Ale ona nie wiedziała nic o jego zamiarach. Dla niej był zwykłym klientem, który po prostu był pewny siebie. Pewny swej wartości, inteligencji i błyskotliwości. Mężczyzna z klasą posiadający niezliczoną ilość informacji na temat tego, jak świat jest pokręcony. Miliardy osób pełnych dziwactw i odskoczni. Pełnych sprzeczności i niezdecydowania. Pełnych obaw.
     -Nad czym tak dumasz? - usłyszała głos swojej najlepszej przyjaciółki i odwróciła w jej kierunku głowę.
     Uśmiechnęła się do niej ciepło i wróciła do zmywania swego dzisiejszego makijażu. Pozbywała się swojej codziennej maski przybieranej, by inni głowili się, jaka jest naprawdę. Tak samo odważna, jak w tańcu czy raczej nieśmiała i pełna strachu przed światem. Ale czy seksowna tancerka mogła być szarą myszką wśród znanych jej ludzi? Przecież to absurd!
     -Jeden klient - odezwała się wreszcie -Jest - otworzyła buzię, by kontynuować, ale zaraz potem ją zamknęła zastanawiając się, jak właściwie ma go opisać - Inny - dodała i spojrzała na ciemnowłosą.
     Dziewczyna spojrzała na nią spode łba lekko zdziwiona i zdezorientowana wypowiedzią swojej przyjaciółki - Jak to inny? - spytała unosząc brwi.
     -Nie mam pojęcia, jak to wyjaśnić. Po prostu. Sprawia wrażenie, jakby żył w kompletnie innym świecie, który jest niesamowicie daleko, a jednak tak blisko. Czuję, że dzieli mnie od niego krok, może dwa - oznajmiła i w duchu zaśmiała się ze swoich słów.
     Ale taka była prawda. Dokładnie to czuła i trudno jej było to wytłumaczyć. Chciała mówić, krzyczeć, ale nie potrafiła dobrać odpowiednich słów. Bo kiedy chciała opisać tego nadzwyczaj dziwnego mężczyznę formowała jej się, sporych rozmiarów, gula w gardle. Trudna do przełknięcia.
     -To kompletnie porypane - Katherine podeszła do niej i objęła ramieniem uśmiechając się szeroko - Ale czy nie takie już jesteśmy? - zaśmiała się.
     -Dokładnie takie - blondynka zawtórowała jej i również wykrzywiła usta w szerokim uśmiechu.





     Siedział w domu na swojej kanapie próbując opanować szalejące w nim emocje. Radość, szczęście, ból, smutek, złość. Wszystko naraz mieszało się w jego ciele tworząc mieszankę wybuchową. Ciągnął za swoje włosy i jak mantrę powtarzał jedno słowo. Dziwak. Jeszcze sam do końca nie potrafił zrozumieć swojej inności. Bo był inny, niesamowicie inny, a ona była taka sama. Różnili się i pasowali do siebie jednocześnie.
     Wazon stojący dotychczas na szklanym stoliku obok kanapy już dawno został rozbity o ścianę. Nie potrafił przezwyciężyć chęci uderzenia w coś, ale nie chcąc ranić swych knykci rozbił naczynie. Nie wytrzymując ani chwili dłużej wstał nagle z zajmowanego miejsca i podszedł do zawieszonego w jego pokoju worka treningowego. Założył rękawice bokserskie i oddawał cios za ciosem. Precyzyjny, z taką samą siłą. Mięśnie napięte miał do granic możliwości, a swe uczucia wyładowywał na nie mającej ich rzeczy. Szalał, a jego zmysły wcale mu nie pomagały. Wciąż czuł jej zapach, jej delikatne ciało pod palcami. Jej piękne, niebieskie oczy wciąż uważnie skanowały jego sylwetkę. Wciąż mąciła mu w głowie swą urodą, seksapilem i wszystkim innym.
     A on uderzał. Każda myśl przekładała się na cios. Każdy cios przekładał się na myśl, których nie ubywało, a wręcz przeciwnie - przybywało. Jego umysł nie potrafił wyrzucić żadnej z nich, bo według niego każda była ważna, a następne jeszcze ważniejsze. Nie potrafił tylko wytłumaczyć sobie, dlaczego jedna osoba potrafiła wywołać w nim, aż tyle sprzecznych emocji. Zbyt sprzecznych.
     Upadł na podłogę zbyt zmęczony, by znów uderzać. Oparł się o zimną ścianę i nabrał głęboko powietrza. Przetarł mokre od potu czoło i przeciągnął przez głowę czarną koszulkę. Rzucił ją gdzieś w głąb pokoju i znów odetchnął. Jego klatka piersiowa unosiła się w bardzo szybkim tempie, a serce waliło dwa razy szybciej. Adrenalina buzowała w jego ciele, a on czuł się dużo lepiej niż kilkanaście minut wcześniej. Podniósł się i pokierował do kuchni, gdzie z lodówki wyjął butelkę zimnej wody. Odkręcił ją i duszkiem wypił całą zawartość, która orzeźwiła nie tylko jego ciało, ale także umysł.
     Nie potrafił. Nie mógł. Nie chciał pozbyć się jej ze swojej głowy. Ze swojego życia. Postanowił zrobić wszystko, by nie był jedynie klientem. By nie został szybko zapomniany.
     -Przecież jestem wariatem - zaśmiał się sam do siebie opierając rękami o blat wyspy kuchennej.
     Miał racje. Był wariatem, skończonym wariatem. Podejmował zbyt pochopne decyzje, ale przecież nie każda musiała być zła. Przecież tyle razu już mu się udawało. Dlaczego w ogóle się przejmował? Uśmiechnął się pod nosem, a oczy zabłysły mu na samą myśl. Już wiedział. Był pewien i nie mógł się wycofać.





Od autorki:

Nawet nie pytajcie, bo nie wiem, co planuje Zayn. Muszę to przemyśleć xD
Mam nadzieje, że się podoba i trochę Was zaskoczyłam, ponieważ rozdział jest dużo wcześniej niż poprzednie.
Zostaw coś po sobie!

wtorek, 13 października 2015

Taniec Czwarty


~Zapomnij o wszystkim choć na chwilę~


     Rozpuściła swoje blond włosy i przeczesując je palcami sięgnęła po tusz do rzęs. Uważnie nakładała go w okolicy oczu. Kiedy skończyła do ręki wzięła kolejny kosmetyk. Czerwona szminka zawitała na jej pełnych ustach, które optycznie chciała powiększyć dzięki konturówce. Jej zwyczajowy makijaż 'do pracy' prezentował się dzisiaj zupełnie inaczej niż zwykle. Bardziej delikatny, mniej ostry. Lekkie muśnięcia czarną kredką na linii górnej i dolnej powieki. Brak cienia czy różu na policzkach. Wszystko dokładnie zrobione, idealnie równe. Nigdy jeszcze tak bardzo się nie starała, a przecież nie miała powodu.
     Spryskała szyje swoimi ulubionymi perfumami i ozdobiła ją cieniutkim, złotym łańcuszkiem z zawieszką w kształcie księżyca. Nie potrzebowała wiele ozdób, bo to nie one zdobiły ją, tylko ona je. Sama w sobie była ozdobą. Miła w dotyku, blada skóra pokryta kilkoma tatuażami. Kolczyk w pępku, pod obojczykiem, na szyi i w nosie. Lubiła to. Podobały jej się i nie miała zamiaru czegokolwiek się pozbywać. Zarówno tatuaże, jak i kolczyki były częścią niej, z którą nie chciała się rozstawać. I mimo faktu, że rodzice zawsze ją za to krytykowali - nie zmieniła nic.
     Prawą rękę zdobił napis 'How many nights does it take to count the stars'. Lewą natomiast kilka innych napisów, wzorów, liczb. Wszystkie były ważne, wszystkie znaczyły co innego. I ktoś może powiedzieć, że była głupia tatuując sobie to wszystko. Ale ją to nie obchodziło. Bo miała zdanie innych głęboko w poważaniu. Była typem osoby towarzyskiej, lecz uważającej w doborze przyjaciół. Nie każdy wart był jej uwagi i czasu, którego każdemu z nas brakuje. Ceniła sobie inteligencje, poczucie humoru, znajomość swojej wartości. Nie lubiła, kiedy ktoś siebie przeceniał w nadmiarze, ale nie pochwalała też egoizmu i samouwielbienia.
     -Candy? - usłyszała wołającą ją Ivy.
     -Tak? - spytała odwracając się do niej twarzą.
     -Za pięć minut wykonujecie z dziewczynami układ do 'Your Body'. Pospiesz się, jeżeli chcesz mieć jutro wolne - posłała jej ciepły uśmiech i zniknęła za drzwiami garderoby.
     Blondynka jeszcze raz przeczesała włosy i zakładając na twarz czarną maskę przeszła 'za kulisy', gdzie czekała reszta tancerek. Ubrane były podobnie do niej, a niektóre miały peruki. Jako jedyna miała zakrytą twarz, ale na tym polegało całe przedstawienie. Dało się usłyszeć ciche rozmowy, śmiechy czy drobne uwagi na temat układu. Lindsay próbowała wypatrzeć między wszystkimi swoją przyjaciółkę. I po kilkudziesięciu sekundach jej się to udało. Stała w kącie oparta o zimną ścianę. Zapatrzona w ekran swojego telefonu nie zauważyła zbliżającej się do niej dziewczyny. Panna Collins stanęła tuż obok niej i zaglądając przez ramię próbowała zobaczyć kim była osoba, z którą wymieniała wiadomości.
     -Ładnie tak wgapiać się w cudzy telefon? - zapytała ciemnowłosa ukrywając chęć zaśmiania się.
     -A ty w mój możesz - odpyskowała jej zanosząc się cichym śmiechem - Do kogo tak drukujesz - przy ostatnim słowie zrobiła w powietrzu cudzysłów palcami.
     -Z Derek'iem. Cały czas chce, abym się z nim umówiła, a ja próbuje go spławić. - westchnęła spuszczając wzrok.
     -Przecież mówiłaś, że go lubisz. Przeszło ci?
     Katherine spojrzała na swoją przyjaciółkę i chwile wstrzymała się z odpowiedzią. Nie wiedziała, jak wyjaśnić jej swoją obawę, co do przystojnego chłopaka, który się do niej zalecał. Wiedziała, że nie był to dobry powód, ale to właśnie ją martwiło. Starała się ukryć swoje zażenowanie, ale jej policzki same przybrały lekko różową barwę.
     -Candy, to nie takie proste - odezwała się w końcu - Jestem striptizerką, jak myślisz, co będzie sobie o mnie wyobrażał, kiedy się dowie? Nie chce wyjść na puszczalską w jego oczach.
     -Kochanie, nie wyjdziesz - poklepała ją delikatnie ręką po ramieniu - Jest mądry, zaakceptuje to - dodała przyciągając ją do szczelnego uścisku.
     Pozwoliła jej na chwilę słabości, bo uważała że każdy tego potrzebuje. Swojego łóżka, piżamy, lodów czekoladowych i głupiego, meksykańskiego serialu. Ale teraz nie mogły zrobić sobie babskiego wieczoru, gdyż czekały ich dzisiejsze występy. Chcąc zarabiać musiały pracować.
     -Wychodzicie na scenę! - głośny głos Ivy przedarł się przez wszystkie rozmowy i sprawił, że ustawiły się w rządku do wyjścia.
     Pierwsze nuty piosenki zaczęły płynąc z głośników, a kotara rozsunęła się na pół. Widzowie ujrzeli pustą scenę, na którą po kolei zaczęły wychodzić seksowne tancerki. Wiły się w rytm podkładu muzycznego wykonując odpowiedni układ taneczny. Goście klubu wpatrzeni byli w ich ruchy, a szczególnie mężczyźni. I kiedy Lindsay wyszła na środek od razu przeczesała wzrokiem całą salę. Gdzieś pośród tych wszystkich ludzi dostrzegła jego. I choć go nie znała to wiedziała, że gdzieś już widziała te piękne kości policzkowe.

~*~

     Przyszedł wcześniej. Chciał obejrzeć wszystkie występy, w których brała udział. Najpierw grupowe, później solowe, a na koniec specjalne. Czyli ten, na który tak bardzo czekał. Pragnął już dotknąć jej pięknego ciała, które dotąd mógł podziwiać jedynie z daleka. Chciał aby była jego osobistą tancerką. Tylko i wyłącznie jego. Trochę zbyt tajemniczego mężczyzny, który miał swoje sekrety. Tak samo mroczne, jak on.
     Czekał, aż muzyka zacznie grać, a one wyjdą na scenę, co w końcu się stało. Zgrabne ruchy, seksowne pozy, puszczane w jego kierunku, jak i innych zgromadzonych 'oczka'. Odrzucanie włosów, eksponowanie nóg. Wszystkie były piękne, ale ona była najpiękniejsza. Idealna w każdym calu. Napawał się jej osobą, jak gdyby był ćpunem na głodzie, który natychmiast potrzebował swojego narkotyku, którym była ona. I nie przejmował się nikim. Wszystko wokół niego przestawało mieć znaczenie, bo cały jego umysł zajmowała jedna osoba. Tak cudownie niegrzeczna. Tak niesamowicie kusząca.
     Każdy jego zmysł pracował na najwyższych obrotach. Nawet z tej odległości potrafił wyczuć jej intensywne perfumy, których zapach zapamiętał z wczorajszego spotkania. Czerwone usta, którymi mogłaby całować każdą część jego ciała. I nie pierwszy raz wyobrażał sobie, jak to robi. Delikatnie, dokładnie, sprawiając mu ogromną przyjemność. I być może w tym momencie grzeszył, być może nie powinien, ale chciał. Pragnął jej tak bardzo, że nie zdawał sobie sprawy, iż to nie sen, lecz życie, które zawsze daje nam w kość. Nigdy nie panował nad swoimi myślami, które nie raz chciały go zamęczyć.
     Potarł brodę dwoma palcami i zwilżył wargi. Jego oczy błyszczały z podniecenia, które opanowało całe jego ciało. Wszystkie mięśnie napięte do granic możliwości. Wszystkie instynkty i zmysły jeszcze bardziej wyostrzone. A to z powodu jednej kobiety, której nawet imienia nie znał. Nazywana w klubie Candy sprawiała wrażenie jeszcze bardziej zagmatwanej niż on. Może nad wyraz perfekcyjni wariaci powinni obracać się w swoim gronie? Układać książki kolorami, co chwilę poprawiać zagiętą serwetkę czy źle ułożoną poduszkę. Wszystkie te odchyły były częścią nich, akceptowaną częścią. Ale przecież coś musi być nie tak. Drobne wybuchy złości, bezpodstawne oskarżenia czy chęć mienia ciągłej racji. Inteligentni, tajemniczy, nie dopuszczający do siebie wielu osób. Tylko kilku, najbardziej zaufanych znajomych, którzy znają jedynie namiastek ich historii.
     Przyglądał się jej ruchom, które były idealnie wyćwiczone. Gracja z jaką się poruszała onieśmielała go. I choć nie widział jej twarzy wiedział, że się uśmiecha. Bo to sprawiało jej przyjemność, największą przyjemność. Taniec był jej pasją, którą kochała najbardziej. Odrywała się dzięki temu od rażącej swoim blaskiem rzeczywistości. Zatapiała się w zupełnie inny, nie każdemu znany, świat. Jej własny, obsesyjny świat. Była tam, gdzie nikt inny nie miał prawa wstępu. Skupiała się jedynie na krokach, muzyce i rytmie. W głowie liczyła do trzech starając się utrzymać tempo. Serce waliło jej niemiłosiernie szybko, a oddech stał się płytszy. Lekko zmęczona tańczyła dalej zupełnie nie zwracając na to uwagi. Wiedziała, że jeszcze kilkadziesiąt sekund i piosenka się skończy.
     Nie czekała długo. Ostatnie takty, z każdą chwilą coraz cichsze. Ukłony, oklaski i wiwaty. Goście zadowoleni z występu nie mogli doczekać się następnych, które nastąpiły niedługo potem. Kolejne układy taneczne, seksowne dziewczyny, skąpe stroje. Uwodziły, kusiły i zarabiały. Dostawały wysokie napiwki, prezenty. Wszystko czego zapragnęły było ich. Nie musiały robić wiele. Wystarczyło pokazać kawałek ciała, a mężczyźni szaleli. Byt prosty, łatwo poddający się ich zagraniom. Były bystre, sprytne i piękne.
     -Genialny występ, dziewczyny! - usłyszały pochwałę od swojej szefowej, a chwilę później każda z nich została poczęstowana kieliszkiem szampana.
     -Aby każdy wieczór był tak udany! - krzyknęła któraś z nich i razem wzniosły toast.
     Alkohol rozlał się po ich lekko zmęczonych ciałach i na chwilę zawładnął umysłami. Dopiły go do końca i zaczęły przebierać się i przygotowywać do następnego występu. Gotowe rozpoczęły kolejny taniec, jeszcze bardziej erotyczny niż poprzedni.




Od autorki:
Wstawiam niechętnie tu rozdział, ale pomyślałam, że może warto. Jeżeli nie pojawi się tu choć jeden komentarz przenoszę się na wattpada i nie będę tu nic więcej wstawiać. 

piątek, 18 września 2015

Taniec Trzeci


~Tak blisko, a tak daleko~

     Zwilżając językiem swoją dolna wargę wstał od stolika. Wolnym krokiem udał się na parkiet. Podszedł do niej i stanął tuż za nią. Palcem wskazującym delikatnie przejechał wzdłuż jej ramienia. Odwróciła się do niego przodem z zamiarem nakrzyczenia, ale kiedy ujrzała jego twarz po prostu uśmiechnęła się uwodzicielsko. Lewą dłoń ułożyła na jego bicepsie i przyciągnęła bliżej siebie. Mógł rzec, że była wstawiona, a nawet pijana. Był pewien, że rano nie będzie pamiętać ich spotkania. Nie będzie pamiętać nic, co działo się na jej domniemanej imprezie urodzinowej. Ale on nie wiedział; nie wiedział, że miała urodziny. Nawet nie znał jej imienia.
     -Zatańczymy? - spytała przekrzykując muzykę.
     -Niestety, ale muszę się zbierać. Do zobaczenia, piękna - puścił jej oczko i nie odwracając się opuścił klub zostawiając ją na środku parkietu, pośród tańczących ludzi. Lekko zmieszaną, zawiedzioną i zaintrygowaną.
     Zaczerpnął świeżego powietrze, które uderzyło w niego, kiedy tylko przekroczył próg drzwi. Przeczesał ręką swoje gęste, czarne włosy i wkładając ręce do kieszeni skórzanej kurtki ruszył przed siebie. Stawiając pewna kroki podążał w kierunku swego mieszkania. Wzrok miał wbity w chodnik, który wydawał się mu bardzo fascynujący. Podczas gdy inni ludzie nie zauważali tak drobnych rzeczy, on zwracał na nie uwagę. Interesowało go wszystko, co znajdowało się dookoła niego. Przejeżdżające samochody, wielkość księżyca, ilość gwiazd, siła wiatru. Każda z tych rzeczy go fascynowała i mógł uchodzić za samotnego dziwaka, ale taki już był. I być może za dużo uwagi poświęcał na mało ważne szczegóły. Układanie książek kolorami, wszystko w takiej samej odległości oddalone od siebie. Ład i porządek panujący w jego mieszkaniu. Jednak to było to, co lubił. Był dokładny, uważny, pewny siebie, ale cichy i tajemniczy.
      Po drodze wstąpił do sklepu monopolowego. Wybierając jedno z lepszych piw skierował się do kasy. Ładna brunetka wyglądająca na około dwadzieścia lat uśmiechnęła się do niego oznajmiając cenę za trunek. Mężczyzna bez żadnego słowa podał jej należną sumę i opuścił budynek. Rzadko kiedy się odzywał, tylko wtedy gdy chciał lub musiał, a były to drobne wyjątki. Nie marnował słów na ludzi niezbyt inteligentnych. Po prostu nie chciał tracić czasu; wolał rozmowy na poziomie, które nie często prowadził. Trudno mu było znaleźć kogoś, kto nie myślał by tylko o swoim tyłku, narkotykach i ciągłym imprezowaniu. W tym świecie młodzi ludzie nie zwracali uwagi na tak ważne terminy, jak nauka czy inteligencja. Z jednej strony ich trochę rozumiał. Po co nam wiedza, skoro i tak nie znajdziemy pracy? On skończył studia magisterskie i nic z tego nie miał. Uratowała go miłość do samochodów i to, że jego szef na gwałt poszukiwał pracownika.
     Spojrzał w niebo i przeklinając wszystkich ludzi wszedł na klatkę schodową prowadzącą do jego mieszkania. Przeskakiwał co dwa stopnie, aż wreszcie znalazł się na drugim piętrze. Nie używał windy, którą uważał za zbędną. Lubił aktywność fizyczną, a dowodem na to było jego umięśnione ciało. Codzienne ćwiczenia pozwalały mu utrzymać dobrą kondycję, jak i sylwetkę. Nie chciał w tak młodym wieku mieć brzucha odstającego na trzydzieści centymetrów. Daleko mu było do pięćdziesiątki, która jednak zbliżała się wielkimi krokami. Czas leciał nieubłaganie szybko, a on nawet się nie obejrzał i niedawno skończył dwadzieścia trzy lata. Jak co roku od kilku lat urodziny spędzał sam. Nie przeszkadzało mu to; nie lubił tak zwanych 'imprez niespodzianek' czy czegoś podobnego. Poza tym w Londynie nie miał znajomych, a nie miał zamiaru ściągać tu swojego najlepszego przyjaciela aż z Bradford, po to aby spędził z nim jeden, głupi dzień.
     Wyciągnął z kieszeni kurtki klucze od mieszkania i przekręcając dwa razy zamek w drzwiach dostał się do środka. Zdjął buty, wierzchnie odzienie i pierwsze co zrobił, to udał się do kuchni. Wyciągnął z szafki wysoką szklankę, do której przelał swoje ulubione piwo. Usiadłszy na kanapie w salonie włączył telewizor, przez który marnował najwięcej czasu. Nie lubił tego, ale cóż mu pozostało do robienia wieczorami? Miał na tyle szczęścia, że akurat trafił na początek pierwszej połowy jakiegoś meczu. Zawodnicy biegali po boisku dopiero kilka minut, a on miał zapewnioną rozrywkę na ponad godzinę.


~*~

     Kiedy o czwartej rano podniosła powieki, od razu wiedziała, że ten dzień nie zapowiada się dobrze. Z wielkim bólem głowy powoli wstała z łóżka. Stopy wsunęła w puszyste, niebieskie kapcie i ruszyła prosto do łazienki. Oparła się dłońmi o brzeg umywalki i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Blond włosy sterczały we wszystkie strony, a z wczorajszego makijażu pozostało niewiele. Była pewna, że jej dotychczas śnieżnobiała poduszka nie była taka czysta.
     Odkręciła kurek i zimną wodą przemyła twarz. Od razu poczuła się bardziej orzeźwiona. Złapała za szklankę stojącą tuż obok i zapełniła ją do połowy przezroczystą cieczą. Z szafki wyciągnęła tabletki przeciwbólowe, połykając dwie na raz. Starając się nie narobić hałasu przedostała się do kuchni. Na kanapie w salonie spała jej najlepsza przyjaciółka. Wyglądała zarazem zabawnie i uroczo. Lindsay uśmiechnęła się pod nosem widząc brunetkę. Kręcąc głową odwróciła się i włączyła ekspres do kawy. Kilka chwil później siedziała na wysokim krześle przy wysepce kuchennej i popijała gorący napój. Próbowała sobie przypomnieć coś z poprzedniego wieczoru, ale jej pamięć sięgała jedynie do momentu, kiedy zaczęły tańczyć na parkiecie. Później miała kompletną pustkę, aż wreszcie sytuacja w jej mieszkaniu, kiedy to prowadziła 'poważną' konwersacje z Katherine na temat zapachu pomarańczy.
     Z punktu widzenia przypadkowego obserwatora mogło się to wydawać niezwykle zabawne, ale czyż powinniśmy się śmiać z tego, jak każdy z nas inaczej interpretuje woń tego owocu? Przecież dla niektórych był słodki, piękny, miły, a dla innych gorzki, śmierdzący, zbyt intensywny. Ludzie różnią się od siebie na wiele sposobów.
     Czasem bardziej, czasem mniej. Bo nikt nie powiedział, że mamy być tacy sami. Nie ma nikogo takiego samego. I one też się różniły. Były jak woda i ogień, ale pasowały do siebie idealnie. Najlepsze przyjaciółki, które łączy wspólna praca. I to je połączyło, bo żadna nie osadzała drugiej z powodu jej 'zwodu'. Czasem irytowały się wzajemnie, lecz po chwili śmiały ze swojego zachowania.
     Dopiła swoją kawę i odstawiając kubek zerknęła na zegar, który wskazywał godzinę czwartą dwadzieścia sześć. Wróciła do swojego pokoju, gdzie przebrała się w czarne legginsy i tego samego koloru koszulkę. Zarzuciła szarą bluzę na ramiona i związując włosy w wysokiego kucyka opuściła swoje mieszkanie. Zrezygnowała z pojechania windą i klatką schodową zeszła na parter. Tak naprawdę nie wiedziała, gdzie idzie, ale potrzebowała zaczerpnąć świeżego powietrza, którego jej brakowało. Chłodny wiatr muskał jej bladą skórę twarzy, a ona tylko szczelniej zakryła się ubraniem. Zaciągnęła się czując, jak tlen wypełnia jej płuca.
     Szła przed siebie nie zważając na nic, bo pragnęła chociaż przez jakiś czas nad niczym nie myśleć. Odstresować się, odpłynąć myślami gdzieś daleko. Gdzieś, gdzie będzie tylko ona. Brak problemów, smutków i szarości. Tak bardzo pragnęła zmiany. Czegoś niespodziewanego, nagłego, tajemniczego, a zarazem delikatnego.
     Stał w oknie patrząc na Londyn o tak wczesnej porze. Nie miał pojęcia, dlaczego się obudził. Coś nie pozwalało mu spać i tak o to skończył opierając się łokciami o parapet. Obserwował ludzi przechadzających się po chodniku, czy samochody jadące po jezdni. Nie było ich wiele ze względu na godzinę, która widniała na zegarku. I gdzieś tam ujrzał drobną postać. Kobieta stawiała duże kroki i nie oglądała się dookoła. Przykuła jego uwagę, a on przygryzając wargę przyglądał się jej sylwetce. Zgrabne nogi, wąska talia. Ubrana w trochę za dużą bluzę sprawiała wrażenie jeszcze drobniejszej.
     Odwróciła głowę w stronę jego okna, nawet o tym nie wiedząc. Spojrzała w nie, ale kiedy jej wzrok się wyostrzył widziała jedynie zasuwającą się roletę. Nic więcej, ani nikogo więcej. Patrzyła w tamto miejsce przez następne kilka sekund. Oprzytomniała, kiedy usłyszała trąbienie samochodu. Ruszyła przed siebie przechodząc na drugą stronę ulicy. Jeszcze raz spojrzała do góry, ale nie ujrzała żadnego ruchu. Spuszczając głowę i zakładając na nią kaptur odeszła.
     Tak bardzo chciał ją już zobaczyć, poczuć zapach, dotknąć. Była zbyt piękna i nawet z tak dużej odległości ją rozpoznał. Wiedział, że to ona. Miał przeczucie, które jeszcze nigdy go nie zawiodło. I stał tam, nawet kiedy opuścił roletę. W jego umyśle tworzyły się przeróżne historie, w których główną rolę grała ona. Wyobrażał ją sobie w każdym wydaniu. Zastanawiał się, jak się zachowuje, co myśli, czuje. Chciał wiedzieć wszystko, co tylko było możliwe. Każdą rzecz, każdy drobny szczegół.



Od Autorki:

Przepraszam za spóźnienie! Ale szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła!
Mam nadzieje, że rozdział się podoba! :D
Liczę na komentarze!
P.s. Prawdopodobnie wydłużę liczbę rozdziałów.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Taniec Drugi


~Każdy z nas ma swoje małe i duże pragnienia~

     Spychając dziewczynę z kolan wstał z zajmowanego przez siebie miejsca. Mocno złapał za jej przegub i pociągnął za sobą. Wyszedł z pomieszczenia i skręcił w prawo, gdzie na końcu korytarza znajdował się, interesujący go w tym momencie, pokój. Nie mógł pozwolić na to, aby ktoś go oszukiwał. Płacił i wymagał. Uważał, że skoro jest klientem i wydaje niezłą sumkę na jeden, głupi taniec to nie powinno się go okłamywać. Dogłębnie oznajmił, że chce dziewczynę imieniem Candy, a nie jakąś jej tanią podróbkę z doczepionymi włosami. Na samą myśl się skrzywił.
     Dotarli pod drzwi pomieszczenia, w którym znajdował się gabinet szefowej, a zarazem kobiety, która myślała, że jest głupim, napalonym facetem, który przyjmie wszystko co mu da. Ależ się myliła w tej kwestii.
     -Tam nie wolno wchodzić - usłyszał cienki głos lekko przestraszonej blondynki.
     -Chuj mnie to obchodzi - odparł sucho i pociągnął za klamkę.
     Wszedł do środka ciągnąc za sobą dziewczynę. Wypchnął ją przed siebie i utkwił spojrzenie w zdziwionej kobiecie, która siedziała za mahoniowym biurkiem, a w ręce trzymała telefon, najwyraźniej prowadząc rozmowę.
     -Zadzwonię później - oznajmiła i rozłączyła się odkładając komórkę na blat - O co chodzi? - spytała raz patrząc na Melissę, raz na młodego mężczyznę.
     -Jak to o co chodzi? - warknął w jej stronę - Ja się pytam pani, o co chodzi. Nie tak się umawialiśmy!
     -Proszę się uspokoić
     -Nie uspokoję się! - przerwał jej - Wszystkich tak oszukujecie? - prychnął.
     -Melisso - zwróciła się do skąpo ubranej dziewczyny - Proszę, zostaw nas samych. A pana proszę o zajęcie miejsca i wysłuchania mnie.
     Oboje wykonali jej prośby. Zayn nieco się opanował, a jego napięte dotąd mięśnie rozluźniły się nieco. Nie był w pełni spokojny, gdyż emocje w jego ciele szalały z podwójną energią. Zawsze starał się być opanowany, jednak sytuacja sprzed kilku minut nie była małą drobnostką. Nienawidził kłamstw, a to było kompletnie poza granicami. Jak nożna być w ogóle tak bezczelnym?
     -Odezwie się pani wreszcie?! - znów podniósł głos ponaglając młodą kobietę.
     -Candy miała bardzo ważną sprawę osobistą. Pozwoliłam jej opuścić klub, ponieważ był pan jej ostatnim klientem na dziś. Poprosiłam Melissę, aby ją zastąpiła. Oto cała historia. - odparła spokojnie przy tym wygodniej rozsiadając  się w fotelu.
     -Rozumiem, że wolała pani mnie okłamać, niż powiedzieć prawdę i przełożyć usługę na inny termin? - zakpił - Ja też jestem człowiekiem i mam uczucia. Zrozumiałbym. Postąpiła pani najgorzej, jak tylko mogła. W zamian za rekompensatę żądam zwrotu pieniędzy i darmowy taniec - oznajmił na jednym wdechu wpatrując się w ciemne oczy kobiety.
     -Oczywiście, sama chciałam to zaproponować. Czy jutro, o godzinie dwudziestej pierwszej panu pasuje? - spytała spoglądając w harmonogram jej najlepszej tancerki.
     -Jak najbardziej - odpowiedział posyłając jej sztuczny uśmiech, po czym wstał z zajmowanego miejsca.
     -Jakieś wymagania?
     -Brak oszustw - jego głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji.
     Wypowiadając jeszcze ciche 'do widzenia' opuścił gabinet pani Hathaway. Od razu udał się do wyjścia z klubu. Był wkurwiony zaistniałą sytuacją. A buzująca w jego żyłach krew nie pomagała mu w opanowaniu się. Biorąc głęboki wdech, założył na ramiona skórzaną kurtkę i powędrował prosto do swojego mieszkania w centrum Londynu.
     Jego nieodparta chęć zapalenia ziściła się chwile później, kiedy z kieszeni wyjął paczkę papierosów. Odpalił jednego z nich i mocno się zaciągając kontynuował drogę do domu. Do jego własnego azylu, gdzie nikt nie miał wstępu. Był typem samotnika; nie lubił opowiadać o swoim życiu, które mimo wszystko nie było złe. Pracując w jednym z lepszych warsztatów zarabiał spore kwoty. Nie narzekał na pieniądze, gdyż miał ich pod dostatkiem. Chciał tylko jednego.

~*~

     Zakładając na siebie czerwoną, koronkową bieliznę przyglądała się swojemu odbiciu. Czuła się seksowna i tak też wyglądała. Odrzuciła włosy do tylu i sięgnęła po wieszak, na którym wisiała, takiego samego koloru, jak wcześniejsze ubrania, sukienka. Wciągnęła ją na siebie i lekko wygładziła materiał. Koronkowa góra z szerokimi ramiączkami i rozkloszowany dół. Do całej kreacji dołożyła wysokie, czarne szpilki, a całość wykończyła mocniejszym makijażem, którego atutem były czerwone usta. Okręciła się dookoła własnej osi i uśmiechając pod nosem złapała złotą kopertówkę. Opuściła pokój i dołączyła do swojej przyjaciółki, która czekała na nią przy drzwiach wyjściowych.
     -Ale się odstawiłaś - zaśmiała się wzrokiem skanując jej ciało - Już wiem, dlaczego ci wszyscy faceci na ciebie lecą - kolejna salwa śmiechu.
     -Głupia - Lindsay jedynie pokręciła głową wychodząc na klatkę schodową.
     Od razu skierowały się w stronę windy, którą zjechały na parter. Na zewnątrz czekała wcześniej zamówiona taksówka. Wsiadły do niej podając kierowcy adres, pod który ma jechać. Mężczyzna o nic więcej nie pytając po prostu ruszył we wskazane miejsce, a one podziwiały widoki za oknem, bo trzeba przyznać, że Londyn to piękne miasto, ale wieczorem staje się bardziej magiczny. Wszystko wydaje się być inne, ciekawsze, intymniejsze.
     Cicha muzyka wydobywająca się z głośników samochodu towarzyszyła im podczas całej podróży. Bardzo dobrze znały jeden z utworów Christiny Aguilery. Każda z nich nuciła go pod nosem, rozmyślając na rożne tematy.
     Głowę panny Collins zaprzątał jej dzisiejszy, ostatni 'występ'. Miała nadzieje, że klient zgodził się na swego rodzaju zamianę. Nie lubiła, kiedy ktoś musiał wykonywać za nią pracę, ale nie mogła kłócić się z Ivy. Niestety musiała pogodzić się z decyzją jej szefowej.
     -Należy się pięć funtów i trzydzieści pensów - z zamyślenia wyrwał ją głos kierowcy, a po zapłaceniu należnej kwoty, razem z Katherine opuściła taksówkę.
     Ustawiły się na końcu kolejki, która o dziwo nie była długa. Czekając na swoją kolej rozmawiały na błahe tematy. W swoim towarzystwie czuły się świetnie i nie potrzebowały niczego więcej, niż normalnej pogawędki. Nie dobierały słów, jak wybitni poeci czy nawet politycy. Były normalnymi dziewczynami, robiącymi zwykle, ludzkie rzeczy. Jak choćby wyjście do klubu.
     -Nazwisko - szorstki głos bramkarza rozbrzmiał w ich uszach.
     -Bailey - usłyszał odpowiedź od ciemnowłosej dziewczyny.
     Spojrzał na trzymaną w rękach listę i wykreślając odpowiednią linijkę, wpuścił je do środka. Od razu udały się do baru, gdzie zajęły dwa, wolne miejsca.
     -Dwa razy Cosmopolitan.
     Barman jedynie rzucił na nie okiem i wziął się za robienie drinków. Nie czekały długo, a mężczyzna ustawił przed nimi szklanki wypełnione do połowy cieczą.
     -Na koszt firmy - puścił im oczko i zajął się innymi klientami.
     Sącząc powoli swoje napoje kontynuowały rozmowę. Co jakiś czas wznosiły toast śmiejąc się głośno. Niektóre z nich były absurdalne, ale to był ich wieczór i nie obchodziło je nic. Miały ochotę się bawić i pić, jak za trzech.
     -Hmm....żeby następny seks był niezapomniany! - ciemnowłosa uniosła szklankę do góry.
     -I żeby facet wiedział, co robić - jej przyjaciółka stuknęła swoim naczyniem o jej.
     Zaśmiały się głośno i upiły po dużym łyku alkoholu. Nie trzeba było wiele czasu, a zamawiały kolejne drinki i wznosiły kolejne toasty. Były coraz bardziej pijane, ale też coraz bardziej zadowolone. Bo przecież urodziny ma się tylko raz i trzeba je uczcić. Każdy robi to na swój sposób, a one lubiły spontaniczność. Dały się ponieść muzyce i tańcząc na środku parkietu flirtowały z każdym chłopakiem, który tylko zwrócił na nie uwagę.



     Siedział w kącie pomieszczenia i z daleka obserwował jej ruchy. Poruszała seksownie biodrami śmiejąc się razem ze swoją przyjaciółka. Wyglądała zjawiskowo, a jego nawyki dawały o sobie znać. Pragnął dotknąć jej filigranowego ciała, które kusiło go niemiłosiernie. Pragnął pociągnąć za jej blond włosy, które sięgały do piersi. Pragnął, by błagała go o więcej. Pragnął, by była jego.
     Kiedy tylko wszedł do klubu od razu rzuciła mu się w oczy. Nie miał problemu, aby ją rozpoznać. Przechodząc obok poczuł mocny zapach, jej słodkich perfum. Do tego czerwone usta, które tak bardzo chciał pocałować. Wyobrażał sobie, jak łapie zębami jej dolną wargę i lekko przygryza. Jak szepcze jej do ucha sprośne słowa, a ona cicho chichocze. Jak tańczy tylko dla niego, kiedy zechce. Kiedy ma tylko ochotę.
     Bo wszystkie jego myśli krążyły wokół niegrzecznej tancerki, która oczarowała go swoimi niebieskimi oczami.
     Czy nasze pragnienia można tak po prostu odepchnąć? Pozbyć się ich na zawsze? Sprawić, że znikną i nigdy nie wrócą?
     Wszystkie jego zmysły szalały, gdy na nią spoglądał. A kiedy ich wzrok spotkał się na dosłownie dwie sekundy, wiedział, że największym jego pragnieniem była ona.


Od autorki:
Witam Was! Prezentuje nowy rozdział, który mam nadzieje, że się Wam spodoba ;)
Postanowiłam, że każdy będzie mniej więcej takiej długości, a wszystkich będzie około piętnastu.

Liczę na komentarze!

niedziela, 26 lipca 2015

Taniec Pierwszy



~W życiu nie chodzi o to, by przeczekać burzę, a o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu~


     Blondynka siedziała przy toaletce dzielnie poprawiając swój makijaż przed następnym - ostatnim już tego wieczora - występem. Nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie będzie mogła się wydostać z klubu. Owszem, był jak jej drugi dom i to tu poznała swoją najlepszą przyjaciółkę, jednak praca potrafi wymęczyć.
     -Candy - usłyszała damski głos dochodzący z końca pomieszczenia i odwróciła głowę w tamtą stronę.
     W progu stała jej szefowa - Ivy. Wysoka brunetka, która nauczyła ją swoich wszystkich, popisowych numerów. Blondynka była jej ulubioną tancerką, a więź miedzy nimi nawiązała się od razu, kiedy się poznały. Były jak dwie krople wody, pomimo różnic zewnętrznych. Kolor włosów, oczu, wzrost, sylwetka.
     -Tak?
     -Możesz iść do domu. Są twoje urodziny. Spędź je w miłym towarzystwie - posłała jej ciepły uśmiech.
     -Ale co z klientem? Przecież..
     -Melissa cię zastąpi - przerwała jej - Baw się dobrze i jeszcze raz wszystkiego najlepszego - dodała opuszczając pomieszczenie.
     Lindsay poprawiła jeszcze swoje jasne włosy i zabierając torebkę, tylnym wyjściem, opuściła klub. Złapała czarną taksówkę i po dojechaniu na miejsce zapłaciła kierowcy należną sumę. Otworzyła metalowe drzwi budynku, w którym znajdowało się jej mieszkanie. Poprzez swoją pracę bardzo się usamodzielniła. Nie żeby jej rodzice przejmowali się jej losem. Od osiemnastego roku życia mieszkała sama. Jej ojciec, jak i matka nie dopytywali czy starcza jej na chleb. Wysyłali jej co miesiąc trzysta funtów i w sumie to tyle pomocy z ich strony. Radziła sobie sama i jak na razie dobrze jej szło. Pieniądze, które otrzymywała jako pensje za taniec w klubie zdecydowanie wystarczały jej na opłaty i rożne zachcianki. Nie brakowało jej ich.
     Wyciągnęła klucze z torebki i przekręciła zamek w drzwiach. Pchnęła ciężką, drewnianą powłokę i weszła do mieszkania. Położyła trzymane w rękach rzeczy na komodzie i zdjęła swoje buty, układając je obok innych. Lubiła obcasy, choć czasem jej nogi 'mówiły' co innego.
     Przeszła do salonu, po drodze świecąc światło i jakie było jej zdziwienie, kiedy na kanapie ujrzała swoją najlepszą przyjaciółkę - Katherine z ubraną na głowie urodzinową czapeczką.
     -Wszystkiego najlepszego! - wykrzyknęła podrywając się z miękkiego mebla i rzucając na blondynkę stojącą w progu. Mało co nie straciły równowagi, jednak udało im się ustać.
     -A więc - kontynuowała - życzę ci dużo, dużo, dużo pieniędzy, zdrowia, szczęścia, pomarańczy i niech ci wreszcie jakiś facet nago tańczy, a nie ty jemu. Oczywiście ma być przystojny - pogroziła palcem - Jak najwięcej sukcesów, kupiłam ci lody i czekoladę, więc tego ci nie pożyczę, ale ogólnie wszystkiego, czego pragniesz! - dokończyła swoją wypowiedź mocno przytulając blondynkę.
     -Też cię kocham! Tylko zaraz mnie udusisz i będziesz musiała znaleźć nową przyjaciółkę.
     Katherine od razu odsunęła się od niebieskookiej i obie się zaśmiały. Usiadły przy stoliku, a brunetka nalała wina do dwóch kieliszków. Uniosły je i stuknęły.
     -Żebyś znalazła w końcu faceta!
     -Żebyś dała mi wreszcie z tym spokój! - odparła Lindsay i uśmiechnęła się promiennie.
     Upiły po łyku białej cieczy i zabrały się za pałaszowanie tortu, który swoimi rozmiarami nie powalał, ale był cholernie pyszny. Czekoladowe ciasto przełożone kremem orzechowym i polane mleczną czekoladą. Najlepsze jakie jadły do tej pory, a jadły ich naprawdę wiele. Nie przejmowały się zbędnymi kaloriami, ponieważ miały świetną przemianę materii, a także ich praca idealnie pomagała im zrzucić nadprogramowe kilogramy. Żadna z nich nie miała idealnej figury modelki, ale również żadna się tym nie przejmowała. Lubiły siebie takie jakie są i nie miały zamiaru czegoś w sobie zmieniać.
     -To twoja sprawka! - w pewnym momencie wykrzyknęła spoglądając na swoją ciemnowłosą przyjaciółkę - To ty poprosiłaś Ivy, żeby mnie wcześniej wypuściła - wskazała na nią łyżeczką z kawałkiem ciasta.
      Katherine odwróciła wzrok i sięgnęła po kieliszek. Wypiła jego zawartość do końca, chcąc zyskać trochę czasu. Przełknęła głośno ślinę i spojrzała na blondynkę. Nabrała powietrza do płuc i wypuściła go ze świstem.
     -Wcale nie - odparła cicho.
     -Jasne, a ja jestem królową Elżbietą. - prychnęła Lindsay - Nie gadaj głupot! - machnęła ręką - Przecież wiem, że to ty. I nie próbuj się wymigać tym, że mam urodziny - pogroziła jej palcem.
     -No, ale..
     -Nie ma żadnego ale - przerwała jej i włożyła łyżeczkę do ust - Przez ciebie Melissa ma dodatkową robotę, którą mogłam wykonać - mówiła z pełną buzią.
     Bailey tylko się zaśmiała i sięgnęła po serwetkę leżącą na stoliku. Wytarła nią czekoladę znajdującą się na brodzie Lindsay.
     -Czasem zastanawiam się, dlaczego ci wszyscy faceci na ciebie lecą - znów się zaśmiała, za co oberwała delikatnie w ramię.
     -Mam to coś w sobie.
     -Tak, szczególnie ubrudzona czekoladą - kolejna fala śmiechu, do której tym razem dołączyła się panna Collins.

~*~

     Siedział na wygodnym, czarnym fotelu w jednym z lepszych klubów w Londynie. Popijał kolorowego drinka, co jakiś czas rozglądając się po pomieszczeniu. Obserwował bawiących się ludzi i nie raz zaśmiał się pod nosem, kiedy ochrona wynosiła napalonego gościa. Ale cóż począć, kiedy tancerki tutaj są naprawdę genialne. Seksowne, piękne i niegrzeczne. Sam zamówił sobie taniec. Wybrał blondynkę z niebieskimi oczami o jasnej karnacji, długich nogach i cudownym uśmiechu. Spodobała mu się od kiedy pierwszy raz ją zobaczył. Chciał ją i to za wszelką cenę.
     Nie długo potem przed nim stanęła ich szefowa zapraszając go do oddzielnego pokoju. Wstał z zajmowanego miejsca i podążał za kobietą. Nie szli daleko, bo już po chwili znajdował się w pomieszczeniu. Wysoka brunetka ręką przywołała do siebie striptizerkę, która ubrana była w skąpy strój, a na twarzy miała maskę. Wolnym i seksownym krokiem podeszła do mężczyzny. Pchnęła go lekko na krzesło stojące na środku pokoju i obeszła dookoła niego, palcem wskazującym sunąc po jego klatce piersiowej. Stanęła przed nim i usiadła na jego kolanach odrzucając do tyłu blond loki. Poprawiła swoją pozycje i kontynuowała badanie jego torsu.
     -Zdejmij maskę, kochanie. Chce widzieć twoją twarz - powiedział zachrypniętym głosem.
     Dziewczyna pokiwała przecząco głową i wstała odwracając się do niego tyłem. Kręcąc pośladkami zniżała się w dół. Rękami jeździła po swoim ciele i co chwilę odrzucała włosy. Podniosła się podchodząc do odtwarzacza, gdzie włączyła cichą, nastrojową muzykę. Wróciła na poprzednie miejsce i nachyliła się w kierunku klienta. Skradła mu drobny pocałunek, a zębami pociągnęła za jego dolną wargę. Zaczęła co raz odważniej poruszać swoimi biodrami. Dołączyła do tego resztę ciała i była już w swoim żywiole. Co jakiś czas ocierała się o bruneta, który wydawał się być zadowolony.
     -Skarbie - poprosił, lecz szybko jego usta zakryła kobieca dłoń.
     Nachyliła się nad nim i błądziła dłońmi po jego klatce piersiowej. Zaczęła rozpinać guziki koszuli, lecz powstrzymały ją jego ręce. Zacieśnił uścisk na jej nadgarstkach i sprawił, że usiadła na nim okrakiem.
     -Jesteś zbyt tajemnicza - mruknął zwilżając wargi - Trzeba to zmienić - złapał za jej maskę i ściągnął ją z jej twarzy.
     Blondynka skrzywiła się odwracając głowę, przy okazji zakrywając się włosami. Brunet jednak nie dał za wygraną i łapiąc jej podbródek między kciuk, a palec wskazujący przekręcił ją tak, że musiała na niego spojrzeć. Pierwsze co poczuł w tamtym momencie to złość. Później niedowierzanie, zdezorientowanie, a na koniec uzmysłowił sobie, że został oszukany.
     -Co do kurwy?! - warknął.




Od autorki:
Więc jest to swego rodzaju wstęp, dlatego też rozdział nie grzeszy długością ;)
Liczę na komentarze z opinią!
Do następnego.

czwartek, 9 lipca 2015

Prolog

     Jej filigranowe ciało otaczał seksowny top, odkrywający brzuch, którego pępek ozdobiony był przez błyszczący kolczyk. Luźniejsze spodnie zwisały jej z bioder, którymi poruszała w rytm lecącej piosenki. Prawą ręką złapała rurę ponad jej głową i zjeżdżając w dół, przejechała po całej długości metalowej konstrukcji. Wyginając się w tył uniosła swoje ciało do poprzedniej pozycji. Jedną dłonią nadal obejmowała jej 'przyjaciółkę', natomiast drugą dotknęła podłogi, kiedy wygięła swoje ciało w taką pozycje, że było to możliwe.
     Kiedy skończyła uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Przeczesała, niedawno ścięte, blond włosy i poprawiła nieco spadające spodnie. Mogła powiedzieć, że była seksowna. Potwierdzali to także mężczyźni, którzy odwiedzali klub, w którym pracowała. Miała wielu wielbicieli. A co w tym najlepsze - sprawiali jej drogie prezenty, które wdzięcznie przyjmowała. I nie myślcie sobie, że była chciwa. Po prostu pewna siebie i wiedząca, że na to zasługuje.
     -Jesteś dorosłą kobietą, Candy - mówiła nadal patrząc w swoje odbicie - Omamisz każdego - dodała i z ostatnim słowem zebrała bluzę wychodząc.






Od autorki:
A więc startuje z nowym opowiadaniem! Mam nadzieje, że przypadnie Wam do gustu i będziecie tu często zaglądać ;) Czekam na komentarze!

P.s. Wygląd Perrie to ten z teledysku do 'Move'.